Artykuł z numeru „National Review”, datowanego na 5 września 1980 roku.
Zabawa z przekazami kulturowymi:
W średniowieczu niewinnie wyglądająca szesnastoletnia dziewczyna, która przypadkowo zabijała ludzi, zostałaby uznana za opętaną przez Szatana i należycie poddana egzorcyzmowi lub spalona na stosie. Sto lat temu byłaby postrzegana jako ofiara ekonomicznego wyzysku. Całkiem niedawno akceptowalnym wyjaśnieniem byłaby alienacja społeczna, dojrzewanie psychiczne lub niewłaściwe relacje z ojcem. <Teraz wygląda na to, że winnne byłyby nastroje kulturowe i trendy generowane przez ideologie. Oto jak to działa. Z porannych wiadomości radiowych dowiadujemy się, że kobieta w średnim wieku, nieszczęśliwa w małżeństwie, porwała samolot pasażerski ze 131 osobami na pokładzie i sterroryzowała ich. Terroryzm, to dżuma naszych czasów.
Z tego samego programu dowiadujemy sie, że Stowarzyszenie Krytyków Filmowych uznało Midnight Express na najlepszy film roku. Czy te wydarzenia są ze sobą powiązane? Oczywiście że są.
Kilka dni później 16-letnia Brenda Spencer otwiera ogień na zatłoczonym boisku szkolnym w San Diego, zabija dwie osoby i rani dziewięć. Jej motywacja: „Zrobiłam to tylko dla zabawy. Nie lubię poniedziałków”.
Mniej więcej w tym samym czasie jedną z najlepiej sprzedających się płyt w Ameryce jest nowy album punkowej grupy Ramones; czterej niechlujni idole szesnastolatków śpiewają: „Nie martwię się o biedę. Wszystko, na czym mi zależy, to ja sam”. Czy te dwa fakty są ze sobą powiązane? Oczywiście że są.
Midnight Express, to obraz przedstawiający ohydę przemocy, pederastii i przemytu narkotyków, które przedstawia się jako część ludzkich poszukiwań. Nawet „Time”, dziennik znany z niewielkiej dyskryminacji, jeśli chodzi o wolność sztuki, nazwał to „najbrzydszą sadomasochistyczną opowieścią, jaki wyprodukowano w naszej wyjątkowo paskudnej erze w kinematografii”. Ale Brenda mogła ten film gdzieś obejrzeć. Na wypadek, gdyby jednak przegapiła seans, to „The New York Times” w ramach jednej ze swoich serii wydał książkę opartą na tej historii, a „Chicago Tribune” książkę tę reklamował na wielu nośnikach.
Pomysł, że każdy powinien mieć dostęp do bestialstwa w druku i obrazach, może mieć libertariańskie zalety, ale należy mieć świadomość, że dostęp ów zapewnia też masowe przyzwolenie dla aberracji umysłowych i moralnych, i to na szeroką skalę.POŻĄDANIE, POT I SEKS
Przede wszystkim, tworzony jest klimat kulturowy, który szybko rozwiązuje te zobowiązania, którymi żyje cywilizacja i bez których nie może przetrwać. Brenda Spencer żyje pośród synergicznych nacisków obecnej sceny pop/masowej kultury i wchłania je przez osmozę. Mass media uświęcone są modą, nagrodami, samą swoją wszechobecnością – nikt ani nic ich nie powstrzymuje. Brenda żyje na co dzień z grupą rockową Kiss, ikoniczną dla nastolatków, które to Kiss promuje piosenkę pt Lust, Sweat and Sex (Pożądanie, pot i seks). W wieku 16 lat seks, niezależnie od tego, czy ktoś go uprawia, czy nie, jest dostępnym towarem o jednorazowych konsekwencjach czy to emocjonalnych, czy fizycznych.
Najbardziej tandetne manifestacje takiej postawy Brenda widzi w telewizji i tandetnych magazynach w każdym kiosku. Tymczasem nauczyciele Brendy na ogół unikają moralnej i behawioralnej strony problemu, ograniczając się w trakcie edukowania do technicznych aspektów higienicznych seksu. W poważniejszych kręgach kultury powszechnie przyjmuje się, że seksualność oznacza postęp – że jest zdrową rewolucją przeciwko pruderii, wyzwoleniem ludzkiego umysłu i ciała. Od 15 lat psycholodzy, pornografowie i media pracują nad zredukowaniem seksualności i jej przejawów do zwykłej reakcji fizjologicznej; Brenda, to pierwsze pokolenie, które musi żyć z takim podejściem do seksualności. Brenda nie zdaje sobie sprawy, że u zarania ludzkości czynności seksualne były jedynie funkcjami i że z biegiem czasu ludzkość narzuciła sobie niezliczone konwencje, które miały przekształcić seksualność w źródło wartości i emocji, a tym samym wzbogacić życie. Ale nikt jej tego przecież nie mówi. Nie ma w przestrzeni publicznej żadnej aktywności kulturalnej, która mogłaby wprowadzić Brendę w tę alternatywną wersję historii świata. Nikt, od „Newsweeka”, przez CBS po Paramount Pictures, nie uświadamia jej ani nie wizualizuje dla niej bezpośredniego związku między taniością seksu a taniością ludzkiego życia. I, oczywiście, w naszym technotronicznym układzie kultury masowej, to, co nie jest potępione, jest bezlitośnie promowane. Wycinanie moralnego/emocjonalnego wymiaru seksualności tworzy zgubną próżnię w życiu jednostek, a „zabawa” Brendy jest z nią bezpośrednio związana. Te prywatne demony, które napędzają zwykłych ludzi, są nadal, niezależnie od socjologii i psychoanalizy, strasznie potężnymi elementami egzystencji. Religie i idee społeczne zawsze się do nich odnoszą. Ale prawdopodobnie nigdy wcześniej nie były one bardziej wytworami kultury manipulacyjnej, która została przekształcona w przemysł. Rozsądny liberał patrzy z przerażeniem na tę korupcję wymyśloną w jego imieniu: widzi, że programowa nieodpowiedzialność moralna staje się narzędziem manipulatorów, a on sam staje się ofiarą nihilistów kulturowych. Większość z nich uważa się za „dzieci lat sześćdziesiątych”; podnoszą drobne frustracje do rangi dylematów moralnych, a sumienia sprowadzają do roli emocjonalnego dildo dla powierzchownej satysfakcji.TRYWIALNOŚĆ ŚMIERCI
Plany porwania, morderstwa, podpalenia, handel narkotykami, oślepianie koni, gwałcenie chłopców, kopulowanie na szkolnych korytarzach – wszystko to staje się materiałem do prezentacji „obiektywnej”, „fajnej”, „bezstronnej”, często okrzykniętej egzystencjalnym spełnieniem. Następują masakry, czy to w Gujanie, czy w lobby kin, które oferują filmy w rodzaju Wojowników. W tej najbardziej różnorodnej, najbogatszej i najwolniejszej z kultur nie ma nikogo, kto powiedziałby Brendzie Spencer: „Nie zabijaj…”, a biorąc pod uwagę kontekst kulturowy jej życia, mogłaby słusznie uznać taką sugestię za niespójną. Brenda jest produktem końcowym kultury, która z moralnej pustki i trywialności śmierci uczyniła prawo naturalne. W rzeczywistości skonstruowanej przez książki, magazyny i filmy, które nie potępiają rozpusty, narkomanii i tym podobnych, zabijanie staje się antidotum na nudę, widowiskiem figurek przewracanych, jak na ekranie telewizora. KTO, jeśli ktokolwiek, może być temu winny?
Dofinansowano w ramach stypendium:
