TYTUŁ MOJEJ PRACY zadowoliłby ironistę. Po pierwsze, wydaje się zakładać, że kultura jest tak samo samowystarczalna jako pojęcie, jak kiedyś. To z kolei oznacza, że w tym momencie w historii, w którym żyjemy, intymność wciąż istnieje.
Wreszcie, jakoś przyjmuje się za pewnik, że terminy „związek” i „intymność” zachowały znaczenie i współzależność, które moje pokolenie pamięta z życia i literatury.
Ale czy tak jest? Cytuję jedną z tych porad, jakie znaleźć można na stronie z horoskopami w każdej, prowincjonalnej gazety:
Drogi Doktorze… Mam 61 lat i rok temu miałam zawał serca. Od tego czasu nie miałem erekcji… Znam kilku starszych mężczyzn, którzy jeszcze uprawiają seks. Dlaczego ja nie mogę?Lekarz felietonista jest profesjonalistą– wygłasza długi komentarz, który kończy się optymistyczną nutą:
Jeśli jesteś w stanie bez trudu wspinać się lub schodzić po schodach, powinieneś być w stanie wytrzymać wysiłek związany ze zwykłym seksem.Przekonanie, że wchodzenie po schodach jest równoznaczne z wysiłkiem seksualnym, jest trochę niepokojące. W rzeczywistości jest to dodatkowy szczegół dla groźnego zjawiska. (…) Moim zdaniem taka erotyczna gorliwość, niezrażona wiekiem i złością, wydaje się dość imponująca. Liczy się to, że znajdujemy się tutaj w samym centrum poczucia normy współczesnej kultury – a lekarz potulnie podporządkowuje się panującemu standardowi, odpowiadając rutynowymi frazesami. Cóż może być bardziej intymnego, niż relacja jednego mężczyzny ze samym sobą? Trudno to sobie wyobrazić, ale kiedy tak jest: oto najbardziej osobista sprawa bez trudu staje się przedmiotem masowej komunikacji.
Zrealizowano w ramach stypendium:
